Dodaj Komentarz
Komentarze (13)
dodziu
24 września 2014 20:58
Odpowiedz
Extra...odpuszczalem Grecje juz od dlugiego czasu,chyba przyszedl czas...ale poczekam na reszte relacji
:-)
bruce09lili
25 września 2014 15:26
Odpowiedz
dodziu napisał:Extra...odpuszczalem Grecje juz od dlugiego czasu,chyba przyszedl czas...ale poczekam na reszte relacji
:-)Szczerze polecam. Tylko dobrze dobierz termin wyjazdu, bo początek września był jeszcze upalny, a to mocno utrudniało zwiedzanie. Z drugiej strony w październiku czy listopadzie dni będą krótsze. Nie wiem jak to wygląda wiosną.Co do dalszej części relacji to mam plan skończyć ją w niedzielę
:)
japonka76
25 września 2014 15:46
Odpowiedz
Jak to miło przypomnieć sobie Grecję.
:lol: Jestem pod wrażeniem, że na Akropolu było prawie pusto. My byliśmy w upale w takim tłumie turystów, że mój mąż pod nosem przeklinał wszystkich greckich filozofów i marzył tylko o zimnym piwie.Ale widzę, że jesteście kociarze. Saloniki urocze.
bruce09lili
25 września 2014 15:56
Odpowiedz
Japonka76 napisał:Jak to miło przypomnieć sobie Grecję.
:lol: Jestem pod wrażeniem, że na Akropolu było prawie pusto. My byliśmy w upale w takim tłumie turystów, że mój mąż pod nosem przeklinał wszystkich greckich filozofów i marzył tylko o zimnym piwie.W zasadzie nie wiem jak to się stało że nie było tłumów, bo od rana byliśmy w Greckiej Agorze to u góry było widać wężyk turystów. Później koło 12-13 popadało chwilę i możliwe że sporo osób zmieniło plany
:)Quote:Ale widzę, że jesteście kociarzeChyba ogólnie uwielbiamy zwierzaki, bo mamy i kota i psa
:)
bruce09lili
25 września 2014 17:31
Odpowiedz
lubietenstan napisał:super relacja, możemy liczyc na podsumowanie kosztów?Dzięki za dobre słowo
:)Podsumowanie kosztów będzie na końcu relacji.
bruce09lili
28 września 2014 13:04
Odpowiedz
Postaram się dziś skończyć relację, ale zanim przejdę do kolejnego dnia to chciałbym opowiedzieć krótką historię którą można przeczytać w muzeum na stanowisku archeologicznym w Koryncie:W 1990 roku muzeum zostało obrabowane z wielu zabytków (dokładnie 285 przedmiotów), a ponadto ogłuszono strażnika i ukradziono miesięczne pensje pracowników muzeum. Od tamtego czasu na wszystkich stanowiskach archeologicznych wzmocniono ochronę. Szacowana wartość skradzionych zabytków to 2 mln Euro, a w rzeczywistości są bezcenne dla muzeum. Na szczęście większość przedmiotów odnaleziono na terenie USA, sprawców złapano, a przywódcę bandy skazano na dożywocie.Dla zainteresowanych link do tej historii jaki udało mi się znaleźćhttp://archive.archaeology.org/online/features/corinth/
andrzejdz
29 września 2014 19:52
Odpowiedz
Czytam od tygodnia Twoją relację ze zwiedzania Grecji i mam pytanie,czy w ciągu tych 9 dni zwiedzania mieliście chociaż pół dnia na relaks na plaży i pomoczenie się w ciepłej i słonej wodzie?
bruce09lili
29 września 2014 21:45
Odpowiedz
Mieliśmy ze sobą akcesoria plażowe ale ostatecznie nie znalazł się na to czas. Podejrzewam że jak bylibyśmy dłużej to pojechalibyśmy w jakieś ciekawe miejsce, np. Teby (były w planach ale wypadły z braku czasu i przez info że muzeum jest w remoncie).
bruce09lili
30 września 2014 21:22
Odpowiedz
Dzień 10:Nadszedł czas powrotu. Samolot mięliśmy o 5.00 Mogliśmy przyoszczędzić na noclegu i jechać na lotnisko już wieczorem, ale stwierdziliśmy że będziemy zbyt zmęczeni. Poza tym koszt noclegu w skali całości był niewielki. Wieczorem wstępnie się spakowaliśmy i poszliśmy spać po 22. Pobudkę mięliśmy o 1.30 a o 2 wyszliśmy w poszukiwaniu taxi. Okazało się że przy wejściu do metra stały taksówki, podjechaliśmy za 7 Euro na Syntagmę, a tam złapaliśmy autobus X95 na lotnisko. Po dotarciu na lotnisko poszliśmy się odprawić na stanowisko LOT. Ustawiła się mała kolejka. Przed nami stała Pani w średnim wieku, niepolskojęzyczna, z wielkim wózkiem pełnym walizek. Obok Pani biegał chłopiec mniej więcej 4-5 letni, który kopał w walizki, matkę i wszystko w koło. Pani oddała go jakiejś nastolatce (w domyśle siostrze), ale z daleka widziałem jak chłopiec kopał w ścianę. Trochę się przeraziliśmy że Pani się odprawi tuż przed nami i kandydat do "bezstresowo wychowanego dziecka roku" będzie siedział gdzieś obok. Po odprawie udaliśmy się na kontrolę bezpieczeństwa, a po drodze poszukaliśmy ostatniego jogurtu na śniadanie. Kiedy siedzieliśmy już w okolicy bramki pojawiła się Pani z chłopcem. Młodzieniec kroczył dzielnie z zakrwawioną twarzą do toalety. Nie wiem czy sam przyłożył z rozpędu w ścianę czy matce skończyła się cierpliwość. Ważne że metoda podziałała, bo był grzeczny do końca podróży. W Warszawie wylądowaliśmy po 6 rano, a Polskiego Busa mięliśmy o 10.30 z Młocin. W związku z tym że na dworze było dość zimno postanowiliśmy przeczekać do 8 na lotnisku. Ceny były po zbóju, ale jak człowiek zmęczony to jakoś to przełknie. Czas na podsumowanie. Kilka uwag praktycznych:- w Grecji tylko gotówka. Udało mi się zapłacić kartą może w 3 miejscach. - znajomość alfabetu greckiego nie jest wymagana, ale pomocna zwłaszcza przy poruszaniu się komunikacją inną niż metro.- większość Greków zna angielski w stopniu komunikatywnym. Podczas całego pobytu trafiliśmy może na 3-4 osoby które nie mówiły wcale. Reszta chociaż trochę mówi.- tańsze jedzenie można znaleźć w knajpkach poza głównymi deptakami (Plaka, Monastiriki, okolice Akropolu), zwłaszcza jeśli nie ma menu po angielsku.- w sklepach z pamiątkami warto się targować.Koszty wyjazdu:- Lot + jednodniówka do Salonik 1190 zł- Hotel Cosmos 840 zł- Wydatki na miejscu ok. 800 Euro co daje po kursie w jakim wymieniłem przed wyjazdem 3350 złRazem 5530 zł na dwie osoby (2765 zł/os)Zmieściliśmy się w budżecie, bo plan był max 100E na dzień bez lotów i hotelu.Na przejazdy autobusami KTEL wydaliśmy ok. 190 E Zrobiliśmy prawie 1000 km. Podejrzewam że samochód udałoby się wynająć za jakieś 90E + paliwo 75E + opłaty za autostrady 10E daje jakieś 175E. Może przy nieco większym spalaniu niż 6/100 km wyszło by to samo. Wniosek jest taki że przy dwóch osobach koszt podróży samochodem i autobusem wychodzi mniej więcej taki sam. Wadą jazdy autobusem było to że jest się zależnym od rozkładów i zazwyczaj cały dzień był zmarnowany. Natomiast niewątpliwą zaletą była możliwość relaksu na fotelu autobusowym bez konieczności skupiania się na drodze, co mnie osobiście mocno męczy i nuży + stres przy jeździe po centrum Aten. Dlatego zdecydowaliśmy się na autobus
:)dziękuje wszystkim czytelnikom za uwagę. Jeśli ktoś ma jakieś pytania to chętnie odpowiem szczegółowo
:)
andrzejdz
30 września 2014 23:06
Odpowiedz
Myslę,że następnym razem w Grecji będziecie mieli dość oglądania muzeów,wykopalisk,mieszkania w hotelu w centrum Aten,codziennej męczącej jazdy autobusami w różne znane miejsca. Na pierwszy raz to mus ,aby zapoznać się z krajem i jego historią.Ja niestety zwiedzanie ,tego wszystkiego co Wy ,mam dawno za sobą. Zawsze, jak jestem gdzieś w Grecjii takie atrakcje same przyciągają i jakby chciał zawsze coś nowego jest do zobaczenia. 4 i 5 wrz też byłem w Atenach, przejazdem z wysp.Nocowałem w podobnym hoteliku za Omonią, jak Wy, których w samych Atenach mnóstwo.Szkoda ,że zabrakło Wam czasu na odwiedzenie bardziej plażowych dzielnic.Za podaną kwotę 90 e + 75 za paliwo to niewiele byś pojeżdził. Max 3 dni na małe auto i 45 l benzyny które starczyły by na jakieś 500 km. 8-9 l/100 km po Atenach i autostradzie to średnia.Jeżeli Grecja wywarła na Was większe wrażene,zaszczepiła tego bakcyla jak mnie kiedyś, to następnym razem proponowałbym nie stacjonować 10 dni w jednym miejscu,tylko zaplanować lot na którąś wyspę. Powrót wybrać jeszcze z innej wyspy lub Aten. Z Berlina na koniec sierpnia jest zawsze dużo tanich lotów EasyJet na Mykonos,Rodos,Krete,Korfu. Z tej pierwszej można zrobić super wyprawę po Cykladach a z Rodos po Dodekanez. Zabytków nie brakuje. Noclegów na Cykladach nie trzeba rezerwować wcześniej. Zawsze w porcie do wyboru od miejscowych. Takie wakacje, jak z wyspy na wyspę,prom,plaża,zabytki na nich, pozostawiają niezapomniane wrażenia i zawsze ciągnie zpowrotem.W tym roku 26 sier poleciałem z Berlina na Rodos za jedyne 19,99e. Promem dotarłem na Milos przez Karpathos i Kretę. Z Aten tez poleciałem 5 tego do Salonik Ryanem i pociągiem pojechałem do Bułgarii nad morze. Tam pobyłem tydzień i z Sofii wróciłem do Berlina też po taniości coś ok 35 e.Co do kosztów to ok 3 tys razem wszystko/os.Pozdrawiam i zyczę dalszych podbojów Grecji.
bruce09lili
1 października 2014 06:51
Odpowiedz
Plan na przyszłość jest dokładnie taki jak piszesz - jak wrócimy do Grecji to na wyspy. Dlatego staraliśmy się jak najwięcej zobaczyć w części kontynentalnej. Co do kosztów wynajmu samochodu to dzięki za zwrócenie uwagi. Dane wziąłem trochę z kapelusza, a tym bardziej cieszy że jednak tułaczka autobusem była wersją tańszą niż auto. W trakcie pobytu zastanawiałem się czy nie opłacałby się (kosztowo i czasowo) porzucić Aten i podróżować z punktu do punktu, ale jak w przypadku naszej czerwcowej wizyty w Bułgarii miałoby to sens tak tutaj problem był brak komunikacji bezpośrednio pomiędzy punktami i konieczność powrotu do Aten. Dobra komunikacja była ewentualnie na Peloponezie, ale za to ceny noclegów w Nafplio czy Koryncie nie powalają w porównaniu do Aten.
Tuż przy wejściu na stanowisko archeologiczne znajduje się muzeum:
W środku bogaty zbiór płaskorzeźb przedstawiających sceny mitologiczne, np. 12 prac Herkulesa, czy walki z Amazonkami:
W innej części są posągi zebrane w ruinach:
Po drugiej stronie ulicy (już po wyjściu ze stanowiska) jest teatr i odeon:
A nad całością góruje Akrokorinthos z wielkim murem lub twierdzą, nie wiem do końca bo w tym upale nie było chętnych na wspinaczkę:
Udaliśmy się na przystanek i poczekaliśmy ok 20 min na powrotny autobus. Niestety tym razem też nie obyło się bez przygód. Kierowca wyrzucił nas w centrum i wprowadził w błąd jak dojść na główny dworzec KTEL. Oprócz nas jako turyści w autobusie był starszy samotny pan i dwie kobiety w średnim wieku z wschodu Europy. W zasadzie to one dopytywały jak dojść na dworzec a my słuchaliśmy. Okazało się że kierowca wskazał nam przystanek w centrum miasta, z którego nie da się dostać do Aten. Dopiero tam Pani bileterka wytłumaczyła nam jak dojść na dworzec. Panie z wschodu poszły po drodze na zakupy (zanim jeszcze dotarliśmy na przystanek w centrum). Z centrum na dworzec był 10 minut marszu dobrym tempem. My ledwie zdążyliśmy na autobus do Aten. Reszta nie dotarła, może im się nie śpieszyło :)
Podróż powrotną wykorzystałem na zdjęcie kanału korynckiego (bo rano przespałem):
Po przekroczeniu kanału znowu zasnęliśmy i obudziliśmy się jak autobus stanął w Atenach gdzieś koło stacji metra i wyrzucał kilku pasażerów. Zaspanym wzrokiem przeczytałem Metaxourgio i nagłe olśnienie, przecież to przy naszym hotelu. Zdążyliśmy dobiec do drzwi zanim ostatni pasażer wysiadł i zaoszczędziliśmy pół godziny na dojazd z dworca do hotelu. Na popołudnie zostało nam jedno miejsce do zwiedzenia w Atenach - Wzgórze Filopaposa. W drodze na wzgórze udało nam się wytargować atrakcyjne pamiątki. kupiliśmy 3 figurki i breloczek Panatinikosu, a czwartą figurkę dostaliśmy gratis.
Po drodze na szczyt znajduje się mały kościółek, ale niestety odbywało się tam akurat wesele (lub inna uroczysta okazja) i nie podchodziłem robić zdjęć.
Idąc w bok od kościółka trafiamy na rzekome wiezienie Sokratesa (niestety nie jest to prawda):
Na wzgórzu jest kilka miejsc gdzie można zrobić niezłe ujęcia Akropolu:
Na szczycie czeka Mauzoleum Filopaposa:
W dole dało się słyszeć jakieś dźwięki muzyko-podobne:
W zasadzie od rana nic nie jedliśmy, a robiło się ciemno więc wybraliśmy się na poszukiwanie gyrosów/suvlaków. Skończyliśmy na Omoni gdzie jest najłatwiej o lokal na wynos :)
Dziś dość wcześniej wróciliśmy do hotelu bo jutro Delfy :)Dzień 7:
Wybrałem niedzielę na wyprawę do Delf bo w ten dzień najlepiej pasował rozkład jazdy autobusu... Niestety chyba była powakacyjna korekta rozkładu bo nasz fajnie pasujący autobus powrotny wypadł z rozkładu. Jeszcze dzień wcześniej poszedłem sprawdzić gdzie dokładnie jest przystanek autobusu miejskiego którym mięliśmy dojechać na dworzec Liosson. Znalazłem przystanek jakieś 200 metrów od hotelu, a że była to pętla to był nawet rozkład. Spisałem sobie godziny, dla pewności sprawdziłem w necie. Z tego przystanku 2 autobusy jeździły z częstotliwością niedzielną co 40-50 minut dlatego ważne było trafić na odjazd. Z tą wiedzą udaliśmy się spać. KTEL do Delf odjeżdżał o 7.30. Pobudka o 5.30, na przystanek wyszliśmy po 6 a autobus miał być 6.20. Mniej więcej o 6.10 zobaczyliśmy przystanek z oddali i stojący autobus. Na wszelki wypadek podbiegliśmy, wsiedliśmy i autobus odjechał 10 minut przed czasem :) Nie miałem bladego pojęcia gdzie wysiąść, więc poprosiłem kierowce żeby dął znać. Liczyłem też przystanki ale ta metoda niestety jest totalnie nieskuteczna bo autobusy nie zatrzymują się jak nikogo nie ma na przystanku i łatwo przegapić. Ja naliczyłem 7 z 9 a kierowca kiwnął że już mamy wysiadać. Weszliśmy w boczną uliczkę przed przystankiem i znaleźliśmy się na dworcu. Byliśmy przed 7 a kasa otwierała się o 7 więc rozejrzałem się w bufecie za jogurtem na śniadanie :) Po 7 kupiliśmy bilety (nie wiem czy już wspominałem ale jak się kupuje RT to jest kilka euro taniej). Nieco się zdziwiłem jak się okazało że nie ma autobusu powrotnego o 13, tylko musimy wracać o 16, na ale trudno, nie mięliśmy wielkich planów na popołudnie więc stwierdziliśmy że możemy zwiedzać spokojniejszym tempem. Dopytałem się kierowcy że Delfy nie są docelowym przystankiem, ale okazało się że w autobusie znajduje się kilka młodych par które jadą do Delf, z czego jedna dziewczyna wyglądała na taką co już tam była bo zadeklarowała że powie wszystkim gdzie mamy wysiąść.
Po drodze był krótki postój na ewentualną kawę i toaletę lub zdjęcia górskich widoków:
Po 10 dotarliśmy do Delf i nie zdziwię nikogo jeśli powiem że przystanek był w kawiarni :)
Z miasteczka trzeba się cofnąć jakieś 500 metrów na stanowisko archeologiczne, po drodze widać zatokę Koryncką:
Pierwszym punktem ruin jest rzymska agora:
Idąc dalej napotykamy ciąg skarbców, w których różne polis składały swoje dary dla wyroczni:
Najbardziej okazały był odrestaurowany skarbiec ateński:
Swoją drogą doszliśmy z żoną do wniosku że to świetny pomysł żeby niektóre elementy ruin częściowo odbudowywać
Pogoda tego dna była dość zmienna ale za to widoki niesamowite:
Całość kompleksu świątynnego położona jest na wzgórzu:
Centralnym punktem jest świątynia Apolla:
Wspinając się wyżej dotrzemy do teatru:
A jeszcze wyżej znajduje się stadion:
Po obejrzeniu stanowiska udaliśmy się do muzeum, a tam można znaleźć sfinksa, płaskorzeźby ze świątyni, bliźniaków z Argos, makietę starożytnych Delf i wiele innych:
Około godziny 14 skończyliśmy zwiedzanie i udaliśmy się w poszukiwaniu obiadu. Weszliśmy do 3-4 knajpki idąc rozwidleniem drogi na dwie jednokierunkowe w stronę przeciwną do Aten. Urzekło nas to że były całe zestawy w bardzo przystępnych cenach. Do wyboru były 4 opcje. Ja wybrałem opcje z biftekami, sałatką grecką, pitą i deserem za 7,9E, a żona opcję z dolmades, deserem i przystawką której nie mogę sobie przypomnieć (nie wiem czy też nie miała sałatki greckiej) za 6,5E. Pamiętam że w tych cenach było łącznie 5-6 opcji.
Przez jakiś czas jeszcze kręciliśmy się po miasteczku w oczekiwaniu na autobus powrotny. Tuż przed 16 zorientowaliśmy się że ruiny miały swój ciąg dalszy. Jakieś 500 metrów od wejścia do głównego kompleksu po drugiej stronie drogi był gimnazjon i świątynia Ateny Pronaia. Niestety było już za późno żeby się tam udać :/
Podróż powrotną podobnie jak rano przespaliśmy w całości :)Zanim przejdę do kolejnego dnia opiszę śmieszną anegdotkę dotyczącą wycieczek zorganizowanych, która wywołał uśmiech w Delfach. Przed wyjazdem w ramach przygotowań oglądaliśmy nieco filmów z Grecją w tle, między innymi "Moje wielkie greckie wakacje". Film opowiada o pani przewodnik z greckiego biura podróży. Ma ona ogromnego pecha bo zawsze dostaje najgorszych turystów, a jej "kolega z pracy" ma zawsze tych najlepszych. Ogólnie ona się wysila opowiadając o świątyniach, historii, mitach, a jej rywal oprowadza swoje stadko i mówi: "tutaj mamy stertę kamieni, tutaj jakąś kolumnę a teraz idziemy do Hard Rock Cafe" i wszyscy szczęśliwi biegną do kawiarni. Mniej więcej podobne odczucie mieliśmy widząc grupy wycieczkowe przemykające przez ruiny jak tajfun, ale szczytem był Anglik (ogólnie anglojęzyczny bo na 100% nie wiem) w wieku 50+, sporym brzuszkiem i koszulką Hard Rock Cafe :D do końca pobytu ten widok za nami chodził i wywoływał uśmiech na ustach :)
Dzień 8:
Wyjazd na Peloponez. Ponownie udajemy się na dworzec KTEL Kieffisia. Naszym pierwszym punktem są Mykeny. Są dwie drogi dotarcia. Autobusem do Nafplio i wysiadamy w miejscowości Fichti lub dojechać do Nafplio i tam złapać autobus do Myken. Opcja 1 jest mniej czasochłonna ale wg. Lonely Planet trzeba było przejść 4,5 km na pieszo. Opcja nr 2 jest nieco droższa i bardziej czasochłonna, bo ciężko zgrać przesiadkę, ale autobus podjeżdża pod ruiny. Wybraliśmy opcję nr 1 i jak zwykle nauczeni doświadczeniem poprosiłem kierowce o wskazanie przystanku. Po ok. 1,5 h dojechaliśmy do miejscowości Fichti, kierowca krzyknął MYKENES i wysiedliśmy my i jeszcze jedna lekko zdezorientowana para. Spytałem się ich czy też idą do Myken, oni że tak, ale nie wiedzą gdzie mają iść. Na szczęście w LP jest dość dokładnie opisane, są też znaki dlatego zaproponowałem że mogą iść z nami bo mniej więcej znam drogę. Po mniej więcej 3 km dociera się do wioski Mykeny, a ruiny są jeszcze jakieś 1,5 km za wioską. Nasi nowi znajomi odpadli w jakiejś kawiarni po drodze a my kroczyliśmy dzielnie i zostaliśmy nagrodzeni takim widokiem:
Zanim dotrze się do głównego stanowiska archeologicznego mija się Treasury of Arteus:
W środku ostro daje stęchlizną i jest zbyt ciemno na jakieś dobre zdjęcie :)
Najciekawsze w Mykenach jest to że są to ruiny miasta, a nie kompleksu świątynnego. Są tam budynki dla gwardii królewskiej, pałac Agamemnona i inne budynki użyteczności codziennej. Wchodzi się przez Lion Gate:
Przed bramą znajduje się Grave Circle B i tholos tombs:
Za bramą znajdują się Grave Circle A:
oraz domy:
Niestety z Pałacu Agamemnona niewiele zostało:
Z miasta można było wyjść dwoma dużymi bramami i kilkoma mniejszymi:
Był też tunel do którego można było wejść, ale w środku było tak ciemno że latarka w telefonie nie dawała rady i musieliśmy wyjść więc nie wiem gdzie prowadził.
W muzeum można zapoznać się z życiem codziennym Mykeńczyków, między innymi z kim prowadzili wymianę handlową (na górze mapy widać Bałtyk i informację że kupowano tam bursztyn):
Fragmenty pisma:
oraz metoda transkrypcji: