0
bruce09lili 21 września 2014 15:19
Image

oraz niezliczona liczba posągów i rzeźb z całej Grecji:

Image

Image

Image

Image

Zwiedzenie muzeum zajęło nam ok 1,5h ale mam dziwne wrażenie że ominęliśmy jakieś sale gdzie wejście blokowały zorganizowane wycieczki. Po wyjściu z muzeum ruszyliśmy w stronę Omonii w poszukiwaniu kawy. Trafiliśmy do Cafe Mikel, greckiej sieciówki i nie wiem czy my trafiliśmy na wyjątkowego kelnera, czy tak jest w całej sieci ale zamówiliśmy tylko po kawie, a oprócz ciasteczek korzennych które dostaje się prawie wszędzie dostaliśmy babkę, którą po zjedzeniu kelner uzupełnił, a ilość wody była na prawdę nieograniczona.

Wzmocnieni kawą udaliśmy się na Targ Centralny. Dla mnie to jedna z ulubionych atrakcji w każdym odwiedzanym mieście:

Image

Image

Image

Na widok tej jagnięciny aż mi ślinka ciekła :)

Kolejny punkt programu to wzgórze Likavitos. W normalnych warunkach atmosferycznych nie jesteśmy fanami wspinaczki górskiej, a tym bardziej w taki upał więc udaliśmy się prosto na stację kolejki. Liczyłem że będzie można podziwiać jakieś widoki ale kolejka jedzie tunelem. Za to widoki ze wzgórza robią wrażenie:

Image

Image

Na szczycie jest też piękny kościółek w stylu cykladzkim:

Image

Ze względu na pewne opóźnienia w realizacji planu zwiedzania dziś nie było sjesty, tylko krótkie odświeżenie w hotelu i ruszyliśmy do Pireusu. W zasadzie nie ma tam nic powalającego, udało nam się pospacerować po plaży. Udaliśmy się tam z nadzieją na rybną kolację. Okazało się że wysyp małych knajpek rybnych był dopiero w 3 małej zatoczce jachtowej. Przed wyjazdem przeczytałem książkę o kuchni greckiej i spotkałem się tam z informacją że w Grecji często kelner zaprowadzi klienta na zaplecze i pokaże mu co może zjeść. Nie wierzyłem w to za specjalnie do momentu kiedy nie znalazłem się na zapleczu knajpy, gdzie kelner grzebał w kostkach lodu i wyciągał coraz to inne ryby. Długo negocjowaliśmy, ale ceny były dość zaporowe bo 60 euro/kg. Kiedy w końcu mówię mu że nie chciałbym wydać więcej niż 10E na osobę to spytał mnie czy nie chcę owoców morza bo są tańsze niż ryby. Zrobiłem wielkie oczy bo pewnie że wolałbym owoce morza, ale nie zakładałem że mogą być tańsze niż ryba :) Pan polecił nam zestaw dla dwojga za 21E:

ImageDzień 5:

dziś naprawdę ciężki dzień bo w planach jednodniówka w Salonikach. Wylot Ryanair z Aten o 7.45. Pobudka o 4.30, metro na lotnisko, a i tak byliśmy tam prawi na styk. Popełniłem błąd pakując odruchowo do plecaka krem do opalania, który straciliśmy na kontroli bezpieczeństwa. Udało mi się jeszcze nabyć jogurt w sklepie już przy samej bramce. Jakież było moje zdziwienie kiedy okazało się że woda kosztuje 0,5 Euro, czyli tyle co w sklepie.

Dosyć ciężko było znaleźć konkretne informacje o Salonikach w polskich przewodnikach więc bazowaliśmy na informacjach z LP i zbieraninie wydruków. Nie starczyło czasu żeby się przygotować jakoś porządnie do wyjazdu więc nawet do końca nie wiedziałem gdzie wysiąść z autobusu. Na szczęście udało mi się zlokalizować kilka punktów po drodze i określić nasze położenie na mapie. Udało się wysiąść przy deptaku Arystotelesa. Jako że nie było planu, więc udaliśmy się do księgarni i kupiliśmy porządną mapę Salonik. Następnie kawa i kanapka, a siedząc przy stoliku zaczęliśmy układać plan działania. Ostatecznie najlepszą opcją okazał się "City Walk" z LP. Przenieśliśmy jednak punkty z mapki LP na naszą dużą mapę i wyruszyliśmy na zwiedzanie.

Startujemy na deptaku Arystotelesa:

Image

Image

Skierowaliśmy się w stronę dzielnicy Ladadika. W wąskich uliczkach kafejki, bary i restauracje jeszcze się nie obudziły:

Image

Dzielnica Ladadika słynie z tego że kiedyś były tam małe tłoczarnie oliwy, a dziś w większości przerobiono je na restauracje:

Image

Image

Następnie zawróciliśmy w stronę centrum i odwiedziliśmy Modiano Market:

Image

Albo piątek był kiepskim dniem na targ, albo zła godzina bo dość pusto było.

Z targu udaliśmy się do Bay Haman, czyli dawnej tureckiej łaźni:

Image

Image

W okolicy był również kościół Hagia Sofia, wzorowany na Stambulskim:

Image

Image

Z kościoła udaliśmy się do chyba najsłynniejszego punktu w Salonikach, czyli białej wieży:

Image

Image

Widok z wieży na port i nabrzeże:

Image

Z wieży po krótkim odpoczynku udaliśmy się do Pałac Galeriusza:

Image

Image

Tuż obok jest Łuk Galeriusza:

Image

A kolejną przecznicę na północ mamy Rotundę Galeriusza:

Image

Image

Następnym punktem wg LP miał być Ataturk's Hause umiejscowiony w konsulacie Turcji, ale okazało się że jest tam tylko płot z drutem kolczastym i policja więc nie dało się zrobić nawet zdjęcia.

Udaliśmy się więc do kościoła Agios Dimitros:

Image

a jedną przecznicę dalej znaleźliśmy Yeni Haman, czyli odrestaurowaną łaźnię turecką z XVII wieku:

Image

Po ciągłej wspinaczce na północ ruszyliśmy z powrotem na południe i dotarliśmy do Rzymskiej Agory:

Image

Image

Image

Zwiedzenie tych punktów zajęło nam nieco ponad 4 godziny, ciągłego chodzenia. W związku z tym że nie mięliśmy już siły na wspinaczkę na wzgórze z tarasem widokowym na północy miasta, a czasu dość sporo zrobiliśmy sobie godzinną przerwę i poszliśmy na greckie piwo. Zregenerowani wybraliśmy się na nabrzeże. Z pod Białej Wieży wypływają statki wycieczkowe po zatoce:

Image

Żona znalazła w którymś z przypadkowych wydruków z przewodników i stron internetowych, które zabraliśmy z Polski, że jest tu gdzieś pomnik Aleksandra Wielkiego. Nie mięliśmy go na żadnej mapie, ale udało się znaleźć połączenie Wi-Fi na tablecie i określiliśmy nazwę ulicy. W ten oto sposób znaleźliśmy wielki pomnik Wielkiego Aleksandra:

Image

Image

Postanowiliśmy wrócić do centrum w poszukiwaniu kolacji. Przechodziliśmy przez uliczkę pełną knajpek i próbowaliśmy odtworzyć w pamięci gdzie to było. Po drodze znaleźliśmy koty grzejące się na słońcu Pałacu Galeriusza:

Image

W końcu udało się znaleźć deptak z knajpkami i musakę na którą mięliśmy szczególną ochotę:

Image

Po kolacji zaczęliśmy szukać przystanku na powrotny autobus. Okazało się że pod pomnikiem Arystotelesa autobus się nie zatrzymuje, musieliśmy iść pod Białą Wieżę. Odlot mieliśmy o 22.05, na przystanku byliśmy o 19.40. Nowoczesny wyświetlacz poinformował, że autobus przyjedzie za 18 minut. Kiedy zegar zszedł do 11 minut, zawiesił się i po jakimś czasie autobus wypadł i pojawiły się 23 minuty. Czas się normalnie przewijał ale w okolicy 13 minut znów zawiecha. Zrobiła się 20.30 i dość niebezpiecznie uciekał czas. Spytałem się Greka z walizką, czy też jedzie na lotnisko i czy wie co się dzieje z autobusem. Właśnie skończył rozmawiać przez telefon i powiedział że ulice są zakorkowane i autobus nie może przejechać. Jakaś pani zaproponowała że się zrzucimy na wspólną taksówkę. Zobaczyliśmy że nigdzie nie ma wolnych taksówek, a na ulicy stoi pełno ludzi zatrzymujących jadące taksówki. Zrobiliśmy to samo. Pani która chciała się zrzucić złapała jakąś taksówkę gdzie było miejsce dla niej i jej córki, my nadal łapaliśmy. Udało nam się złapać taksówkę ze starszym Grekiem jako pasażerem, który wysiadał po drodze. Zabraliśmy jeszcze jednego Polaka, który podróżował samotnie. Z rozmowy z taksówkarzem dowiedziałem się że są w Salonkach targi Expo i przyjechał premier dlatego wiele ulic jest zamknięte. Dotarliśmy na lotnisko o 21 więc udało się na spokojnie przejść przez kontrolę bezpieczeństwa

ciąg dalszy nastąpi w najbliższych dniach, bo dzisiaj już nie mam siły :)Dzień 6:

Z Salonik wróciliśmy do hotelu jakoś przed 1 w nocy, a muszę przyznać że mięliśmy szczęście bo był weekend i metro jeździło nieco dłużej niż do północy. Następne dni to same wyjazdy, ale na dziś zaplanowaliśmy Korynt ze względu że był najbliżej i można było względnie pospać bo jechaliśmy o 9.30 autobusem KTEL Korintos z dworca Kiffissia. Autobus miejski na dworzec odjeżdżał spod samego hotelu... ale w odwrotnym kierunku. Na szczęście mięliśmy zapas czasu, a autobus jechał na pętlę na Omonię więc uznaliśmy że zamiast szukać w tych uliczkach przystanku we właściwym kierunku lepiej skoczyć na pętle. Po dotarciu na dworzec kupiliśmy bilety, zjedliśmy szybkie śniadanie w bufecie dworcowym. W autobusie spałem jak niemowlak, obudziłem się dopiero jak przekraczaliśmy kanał koryncki. Niestety nie dopytałem gdzie mamy wysiąść bo myślałem że dworzec autobusowy w Koryncie będzie ostatnim przystankiem. Okazało się że autobus tylko przystanął na głównej drodze koło dworca i pojechał dalej do miasta, a w zasadzie jeszcze dalej. Po jakimś czasie naszły mnie wątpliwości i spytałem kierowcy gdzie mam wysiąść żeby dostać się na dworzec KTEL w Koryncie. Nie tęgą miałem minę jak się dowiedziałem że już jesteśmy dawno w innej miejscowości. Pan nas wypuścił na następnym przystanku i powiedział że mamy iść na drugą stronę, bo za chwilę będzie autobus powrotny. Krzyknął też coś po grecku do kogoś w kawiarni, kto okazał się sprzedawcą biletów, bo uwaga w Grecji przystanki autobusowe w mniejszych miasteczkach są w kawiarniach :) Pan bileter nie umiał po angielsku (druga osoba spotkana podczas całego pobytu w Grecji, był jeszcze kioskarz w Salonikach), ale szybko sobie poradził prosząc jakąś nastolatkę z przystanku o tłumaczenie. Był na tyle miły że pozwolił nam gratis jechać z powrotem do Koryntu. Tym razem już dopytałem że mamy wysiąść na ostatnim przystanku. Po podróży z przygodami w końcu znaleźliśmy się na dworcu w Koryncie skąd mięliśmy autobus do Starożytnego Koryntu oddalonego o 8 km od miasteczka. Autobus jeździ co godzinę, ale udało nam się że czekaliśmy tylko 5 minut. Nauczony doświadczeniem wypytałem kierowcę gdzie mamy wysiąść i dał nam znać jak dojechaliśmy.

Ruiny same w sobie cieszyły się zdecydowanie najmniejszą popularnością z pośród wszystkich które odwiedziliśmy, a szkoda bo mają swój urok.

Na pierwszym planie jest świątynia nieznanego przeznaczenia o roboczej nazwie Temple C (podejrzewa się że była to świątynia Hery):

Image

Główną atrakcją tego stanowiska archeologicznego jest świątynia Apolla:

Image

Image

Z niektórych budynków zostały ledwie kolumny:

Image

Image

Większość posągów przeniesiono do muzeum, ale kilka zostało wśród murów:

Image

Cały teren jest dość rozległy:

Image

W niektórych miejscach widać jak mocno to wszystko zostało zasypane przez te lata:

Image

Image

Image

Niektóre wejścia do budynków całkiem nieźle się zachowały:


Dodaj Komentarz

Komentarze (13)

rzorj 21 września 2014 18:55 Odpowiedz
Fajna relacja, dawaj dalej :)
dodziu 24 września 2014 20:58 Odpowiedz
Extra...odpuszczalem Grecje juz od dlugiego czasu,chyba przyszedl czas...ale poczekam na reszte relacji :-)
bruce09lili 25 września 2014 15:26 Odpowiedz
dodziu napisał:Extra...odpuszczalem Grecje juz od dlugiego czasu,chyba przyszedl czas...ale poczekam na reszte relacji :-)Szczerze polecam. Tylko dobrze dobierz termin wyjazdu, bo początek września był jeszcze upalny, a to mocno utrudniało zwiedzanie. Z drugiej strony w październiku czy listopadzie dni będą krótsze. Nie wiem jak to wygląda wiosną.Co do dalszej części relacji to mam plan skończyć ją w niedzielę :)
japonka76 25 września 2014 15:46 Odpowiedz
Jak to miło przypomnieć sobie Grecję. :lol: Jestem pod wrażeniem, że na Akropolu było prawie pusto. My byliśmy w upale w takim tłumie turystów, że mój mąż pod nosem przeklinał wszystkich greckich filozofów i marzył tylko o zimnym piwie.Ale widzę, że jesteście kociarze. Saloniki urocze.
bruce09lili 25 września 2014 15:56 Odpowiedz
Japonka76 napisał:Jak to miło przypomnieć sobie Grecję. :lol: Jestem pod wrażeniem, że na Akropolu było prawie pusto. My byliśmy w upale w takim tłumie turystów, że mój mąż pod nosem przeklinał wszystkich greckich filozofów i marzył tylko o zimnym piwie.W zasadzie nie wiem jak to się stało że nie było tłumów, bo od rana byliśmy w Greckiej Agorze to u góry było widać wężyk turystów. Później koło 12-13 popadało chwilę i możliwe że sporo osób zmieniło plany :)Quote:Ale widzę, że jesteście kociarzeChyba ogólnie uwielbiamy zwierzaki, bo mamy i kota i psa :)
lubietenstan 25 września 2014 16:23 Odpowiedz
super relacja, możemy liczyc na podsumowanie kosztów?
bruce09lili 25 września 2014 17:31 Odpowiedz
lubietenstan napisał:super relacja, możemy liczyc na podsumowanie kosztów?Dzięki za dobre słowo :)Podsumowanie kosztów będzie na końcu relacji.
bruce09lili 28 września 2014 13:04 Odpowiedz
Postaram się dziś skończyć relację, ale zanim przejdę do kolejnego dnia to chciałbym opowiedzieć krótką historię którą można przeczytać w muzeum na stanowisku archeologicznym w Koryncie:W 1990 roku muzeum zostało obrabowane z wielu zabytków (dokładnie 285 przedmiotów), a ponadto ogłuszono strażnika i ukradziono miesięczne pensje pracowników muzeum. Od tamtego czasu na wszystkich stanowiskach archeologicznych wzmocniono ochronę. Szacowana wartość skradzionych zabytków to 2 mln Euro, a w rzeczywistości są bezcenne dla muzeum. Na szczęście większość przedmiotów odnaleziono na terenie USA, sprawców złapano, a przywódcę bandy skazano na dożywocie.Dla zainteresowanych link do tej historii jaki udało mi się znaleźćhttp://archive.archaeology.org/online/features/corinth/
andrzejdz 29 września 2014 19:52 Odpowiedz
Czytam od tygodnia Twoją relację ze zwiedzania Grecji i mam pytanie,czy w ciągu tych 9 dni zwiedzania mieliście chociaż pół dnia na relaks na plaży i pomoczenie się w ciepłej i słonej wodzie?
bruce09lili 29 września 2014 21:45 Odpowiedz
Mieliśmy ze sobą akcesoria plażowe ale ostatecznie nie znalazł się na to czas. Podejrzewam że jak bylibyśmy dłużej to pojechalibyśmy w jakieś ciekawe miejsce, np. Teby (były w planach ale wypadły z braku czasu i przez info że muzeum jest w remoncie).
bruce09lili 30 września 2014 21:22 Odpowiedz
Dzień 10:Nadszedł czas powrotu. Samolot mięliśmy o 5.00 Mogliśmy przyoszczędzić na noclegu i jechać na lotnisko już wieczorem, ale stwierdziliśmy że będziemy zbyt zmęczeni. Poza tym koszt noclegu w skali całości był niewielki. Wieczorem wstępnie się spakowaliśmy i poszliśmy spać po 22. Pobudkę mięliśmy o 1.30 a o 2 wyszliśmy w poszukiwaniu taxi. Okazało się że przy wejściu do metra stały taksówki, podjechaliśmy za 7 Euro na Syntagmę, a tam złapaliśmy autobus X95 na lotnisko. Po dotarciu na lotnisko poszliśmy się odprawić na stanowisko LOT. Ustawiła się mała kolejka. Przed nami stała Pani w średnim wieku, niepolskojęzyczna, z wielkim wózkiem pełnym walizek. Obok Pani biegał chłopiec mniej więcej 4-5 letni, który kopał w walizki, matkę i wszystko w koło. Pani oddała go jakiejś nastolatce (w domyśle siostrze), ale z daleka widziałem jak chłopiec kopał w ścianę. Trochę się przeraziliśmy że Pani się odprawi tuż przed nami i kandydat do "bezstresowo wychowanego dziecka roku" będzie siedział gdzieś obok. Po odprawie udaliśmy się na kontrolę bezpieczeństwa, a po drodze poszukaliśmy ostatniego jogurtu na śniadanie. Kiedy siedzieliśmy już w okolicy bramki pojawiła się Pani z chłopcem. Młodzieniec kroczył dzielnie z zakrwawioną twarzą do toalety. Nie wiem czy sam przyłożył z rozpędu w ścianę czy matce skończyła się cierpliwość. Ważne że metoda podziałała, bo był grzeczny do końca podróży. W Warszawie wylądowaliśmy po 6 rano, a Polskiego Busa mięliśmy o 10.30 z Młocin. W związku z tym że na dworze było dość zimno postanowiliśmy przeczekać do 8 na lotnisku. Ceny były po zbóju, ale jak człowiek zmęczony to jakoś to przełknie. Czas na podsumowanie. Kilka uwag praktycznych:- w Grecji tylko gotówka. Udało mi się zapłacić kartą może w 3 miejscach. - znajomość alfabetu greckiego nie jest wymagana, ale pomocna zwłaszcza przy poruszaniu się komunikacją inną niż metro.- większość Greków zna angielski w stopniu komunikatywnym. Podczas całego pobytu trafiliśmy może na 3-4 osoby które nie mówiły wcale. Reszta chociaż trochę mówi.- tańsze jedzenie można znaleźć w knajpkach poza głównymi deptakami (Plaka, Monastiriki, okolice Akropolu), zwłaszcza jeśli nie ma menu po angielsku.- w sklepach z pamiątkami warto się targować.Koszty wyjazdu:- Lot + jednodniówka do Salonik 1190 zł- Hotel Cosmos 840 zł- Wydatki na miejscu ok. 800 Euro co daje po kursie w jakim wymieniłem przed wyjazdem 3350 złRazem 5530 zł na dwie osoby (2765 zł/os)Zmieściliśmy się w budżecie, bo plan był max 100E na dzień bez lotów i hotelu.Na przejazdy autobusami KTEL wydaliśmy ok. 190 E Zrobiliśmy prawie 1000 km. Podejrzewam że samochód udałoby się wynająć za jakieś 90E + paliwo 75E + opłaty za autostrady 10E daje jakieś 175E. Może przy nieco większym spalaniu niż 6/100 km wyszło by to samo. Wniosek jest taki że przy dwóch osobach koszt podróży samochodem i autobusem wychodzi mniej więcej taki sam. Wadą jazdy autobusem było to że jest się zależnym od rozkładów i zazwyczaj cały dzień był zmarnowany. Natomiast niewątpliwą zaletą była możliwość relaksu na fotelu autobusowym bez konieczności skupiania się na drodze, co mnie osobiście mocno męczy i nuży + stres przy jeździe po centrum Aten. Dlatego zdecydowaliśmy się na autobus :)dziękuje wszystkim czytelnikom za uwagę. Jeśli ktoś ma jakieś pytania to chętnie odpowiem szczegółowo :)
andrzejdz 30 września 2014 23:06 Odpowiedz
Myslę,że następnym razem w Grecji będziecie mieli dość oglądania muzeów,wykopalisk,mieszkania w hotelu w centrum Aten,codziennej męczącej jazdy autobusami w różne znane miejsca. Na pierwszy raz to mus ,aby zapoznać się z krajem i jego historią.Ja niestety zwiedzanie ,tego wszystkiego co Wy ,mam dawno za sobą. Zawsze, jak jestem gdzieś w Grecjii takie atrakcje same przyciągają i jakby chciał zawsze coś nowego jest do zobaczenia. 4 i 5 wrz też byłem w Atenach, przejazdem z wysp.Nocowałem w podobnym hoteliku za Omonią, jak Wy, których w samych Atenach mnóstwo.Szkoda ,że zabrakło Wam czasu na odwiedzenie bardziej plażowych dzielnic.Za podaną kwotę 90 e + 75 za paliwo to niewiele byś pojeżdził. Max 3 dni na małe auto i 45 l benzyny które starczyły by na jakieś 500 km. 8-9 l/100 km po Atenach i autostradzie to średnia.Jeżeli Grecja wywarła na Was większe wrażene,zaszczepiła tego bakcyla jak mnie kiedyś, to następnym razem proponowałbym nie stacjonować 10 dni w jednym miejscu,tylko zaplanować lot na którąś wyspę. Powrót wybrać jeszcze z innej wyspy lub Aten. Z Berlina na koniec sierpnia jest zawsze dużo tanich lotów EasyJet na Mykonos,Rodos,Krete,Korfu. Z tej pierwszej można zrobić super wyprawę po Cykladach a z Rodos po Dodekanez. Zabytków nie brakuje. Noclegów na Cykladach nie trzeba rezerwować wcześniej. Zawsze w porcie do wyboru od miejscowych. Takie wakacje, jak z wyspy na wyspę,prom,plaża,zabytki na nich, pozostawiają niezapomniane wrażenia i zawsze ciągnie zpowrotem.W tym roku 26 sier poleciałem z Berlina na Rodos za jedyne 19,99e. Promem dotarłem na Milos przez Karpathos i Kretę. Z Aten tez poleciałem 5 tego do Salonik Ryanem i pociągiem pojechałem do Bułgarii nad morze. Tam pobyłem tydzień i z Sofii wróciłem do Berlina też po taniości coś ok 35 e.Co do kosztów to ok 3 tys razem wszystko/os.Pozdrawiam i zyczę dalszych podbojów Grecji.
bruce09lili 1 października 2014 06:51 Odpowiedz
Plan na przyszłość jest dokładnie taki jak piszesz - jak wrócimy do Grecji to na wyspy. Dlatego staraliśmy się jak najwięcej zobaczyć w części kontynentalnej. Co do kosztów wynajmu samochodu to dzięki za zwrócenie uwagi. Dane wziąłem trochę z kapelusza, a tym bardziej cieszy że jednak tułaczka autobusem była wersją tańszą niż auto. W trakcie pobytu zastanawiałem się czy nie opłacałby się (kosztowo i czasowo) porzucić Aten i podróżować z punktu do punktu, ale jak w przypadku naszej czerwcowej wizyty w Bułgarii miałoby to sens tak tutaj problem był brak komunikacji bezpośrednio pomiędzy punktami i konieczność powrotu do Aten. Dobra komunikacja była ewentualnie na Peloponezie, ale za to ceny noclegów w Nafplio czy Koryncie nie powalają w porównaniu do Aten.